sobota, 17 maja 2014

Rozdział 16

Nerwowo pocierała zaczerwienione nadgarstki, przypominając sobie ostatnie dni, które minęły odkąd tu trafiła. Nigdy nie sądziła, że kiedykolwiek będzie się kogoś aż tak bała. Cristiano był nawet gorszy od Mony, bo naprawdę ją skrzywdził, a towarzyszka Łowców po prostu sprawiała wrażenie przerażającej. Przez te kilka dni w posiadaniu niedawno poznanego Włocha, zdołała poznać wystarczająco dobrze pozostałych, którzy zamieszkiwali ten obszar. Zaufaniem darzyła tylko i wyłącznie Matta, pozwolił mówić do siebie zdrobniale, tylko jej. Każdy zwracał się do niego po nazwisku, jakby był tu kimś ważnym. Była mu wdzięczna za jego zjawianie się w najlepszych momentach, wiele razy uratował ją od czyhającego niebezpieczeństwa. Jednym razem była to puma, czająca się za krzakami - zabił ją bez trudności i wahania. Kolejnym był sam Cristiano, jego natarczywe pocałunki i dłonie, szorstkie i silne. Patrząc na Matta widziała w nim coś znajomego, coś, co kazało jej mu zaufać. Czuła się jak dziecko w towarzystwie najlepszego przyjaciela, który był gotów oddać własne życie, żeby ją ratować. Z  roztargnieniem zdjęła z siebie flanelową koszulę, która znalazła się na niej, wbrew jej woli. Bała się, była przerożona i żałowała, że uciekła z zamku. Skrzywiła się na widok siniaków i licznych zaczerwienień. To potwór, pomyślała, Cristiano to potwór...
- Jesteś gotowa, kochanie? - wszedł do domu z takim samym wyrazem twarzy jak zawsze. Obojętny, opanowany i nieustraszony. Mimowolnie pozwoliła mu się ubrać, protestując, ale na nim nie robiło to najmniejszego wrażenia. Był władczy i surowy. Wiedziała dokąd ją zabiera, co tydzień chodzili do pobliskiej karczmy. On się dobrze bawił, a ona musiała sprawiać przyjemność innym. Była poniżana i wykorzystywana w każdy możliwy sposób. Tym razem się nie bała, bo miała świadomość, że dzisiaj zabiera się z nimi Matt. Miała wrażenie, że przy nim nic jej nie grozi. Została ubrana w skromną, szarawą sukienkę, której mieszkając w zamku, nawet by nie oglądała.
- Jesteś gotowa?! - uniósł głos, bo nie odpowiedziała, wystarczająco szybko.
- Tak... - Nie, nie jestem. Chcę stąd uciec i nigdy nie wracać.
- Wayland i ja czekamy na zewnątrz. Pośpiesz się. - zmierzył ją chłodnym wzrokiem i wyszedł.

***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy