poniedziałek, 12 maja 2014

Rozdział 4

Coś kazało mu przyjść na to niemające sensu przyjęcie. Westchnął, opierając się o ścianę i dokładnie obserwując twarze wszystkich przybyłych gości. Miał na sobie czarną koszulę, spodnie i marynarkę, również czarne. Lubił ten kolor, ale sprawiał, że wyróżniał się spośród tłumu, lecz nie specjalnie go to obchodziło. Nie przyszedł tu dla tych ludzi, w sumie, nie wiedział po co przyszedł. Rozejrzał się po wnętrzu Sali Pojednania. Banalna nazwa, roześmiał się w duchu. Otaczali go sami wystrojeni goście, królowe, księżniczki, książęta, którzy nie byli stąd i czuli się nieswojo. Wszyscy zamilkli, patrząc z poddaniem na marmurowe schody. Mimo sprzeciwu rozumu, też spojrzał i wiedział czemu panowała teraz cisza. Tutejsza księżniczka. Stąpała delikatnie po stopniach, jak motyl po kwiatach, jej biała suknia wniosła nieco jasności do panującego tu nastroju. Spojrzał w jej fiołkowe oczy, ona też na niego patrzyła. Już wiedział po co przybył. To z nią się dzisiaj całował i to jej osoba zmusiła go do przybycia tutaj. Jej pocałunek, jak sobie przypomniał, był delikatny i czuły, pełen miłości. Wyprostował się i poszedł w jej stronę, a tłum robił mu przejście. Wiedział, że się boją. Ci, co go znają, mają do tego prawo i lubił to wykorzystywać. Szedł dumnie, nie spuszczając wzroku z fiołkowych oczu księżniczki. Doszedł do miejsca gdzie schody spotykały się z drewnianą, połyskującą podłogą. Czekał.

***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy