piątek, 5 września 2014

Rozdział 38

Wzrokiem odprowadziła Matta i resztę najemników, gdy odjeżdżali w stronę lasu. Poczuła na sobie wzrok ciemnookiego chłopaka, który ją obejmował, więc uniosła głowę.
 Jego oczy były pełne udręki i współczucia, po uśmiechu nie został nawet ślad.
- Co się stało? - szepnęła, czując lekką obawę.
- Skarbie, ja...
- Zaczynam się bać.
- Będę musiał wyjechać. Na długo. -  patrzył w jej oczy, badając jej reakcję. - Wrócę, obiecuję, ale nie jestem pewien, czy... w jednym kawałku.
Przełknęła ślinę, a jej oczy momentalnie zrobiły się szklane. Zaczęła szybciej oddychać i odwróciła wzrok.

Nie...
Tylko nie to.

Postanowiła być twardą, zachowywać się, jak na dojrzałą osobę przystało, ale w zaistniałej sytuacji... Nie wytrzymała. Wyswobodziła się z jego objęć, wstała i poszła w stronę ich tymczasowego domu, który już nim nie był. Nie wierzyła, że to robi. Wbiegła do środka i zdjęła z siebie koszulę, po czym ubrała się w swoją suknię. Drżącymi dłońmi związała włosy i odwróciła się w stronę wyjściowych drzwi. Napotkała jego zagubiony wzrok, który jednocześnie był wygłodniały, ale mimo wszystko, patrzył tylko w jej oczy. Stał w przejściu i nie miał zamiaru jej przepuścić, skrzyżował ręce na piersi, eksponując swoje mięśnie. Przygryzła wargę, a on uśmiechnął się lekko i podszedł do niej. Jego tęskny wzrok wypalał w niej dziury, niemal dosłownie. Dotknął jej policzka, a dreszcz, który ją przeszedł, poczuła w swoim podbrzuszu. Wydała cichy jęk i wtuliła się w niego, a jego dłonie sunęły wzdłuż jej pleców, zjeżdżając coraz niżej, niżej i niżej...
 http://24.media.tumblr.com/fb9a912631b5d9559df8e6d53e589d42/tumblr_n0q5kfZpNV1sx7y9so1_500.gif
Jej mięśnie się napięły i zamknęła oczy, zapominając o wszystkim, co czuła przed chwilą. Wsunęła palce w jego włosy i złączyła jego usta ze swoimi w czułym, delikatnym, jednocześnie zachłannym pocałunku. W momencie, gdy jego dłonie zatrzymały się na pośladkach, otworzyła szeroko oczy. Zacisnął je lekko i uśmiechnął się łobuzerko, wpatrując w jej fiołkowe oczy.

Co on ze mną robi? Jestem spragniona jego dotyku, drżę z podniecenia. Kiedyś myślałam, że nigdy nie poczuję czegoś tak... intensywnego. Jego wargi są takie ciepłe i delikatne, a dłonie silne i kojące ból, który czułam w środku. Nie może wyjechać i mnie zostawić. Nie pozwolę mu. Nigdy.

Jej sukienka po raz drugi znalazła się na podłodze i pchnął ją na łóżko. Jęknęła, widząc płomienną miłość w jego ciemnych oczach. Poddała mu się. Całkowicie.

* * *

Siedzieli na łóżku, przytulając się do siebie nawzajem. Owinął ją kocem, który zakrywał jej nagie ciało. Ich oddechy powoli się uspokajały po chwili przepełnionej emocjami, zapierającymi dech w piersiach. Opierając się o jego klatkę piersiową, zastanawiała się, jak często spędzał tak czas. Jego dłonie i nieustępliwy język były tak odważne, że nie miała wątpliwości, iż miał doświadczenie. Zamierzała go o to spytać, ale nie teraz. Kątem oka zauważyła, że ma zamknięte oczy, więc skorzystała z okazji i przyjrzała mu się. Jeszcze nigdy nie była w takiej sytuacji, by móc patrzeć na niego, gdy śpi. Wyglądał, niczym grecki bóg. Dobrze zbudowany, po prostu idealny. Tracąc nad sobą panowanie, dotknęła jego policzka i pogładziła go delikatnie, uśmiechając się lekko.
- Cześć. - szepnął sennie, łapiąc jej dłoń.
- Hej... - musnęła lekko jego wargi, po czym spojrzała mu w oczy.
Patrzyli tak na siebie dobre kilka minut, póki z zewnątrz nie dobiegły ich odgłosy kopyt. Spięła się, bo coś jej nie pasowało. Było wyraźnie słychać, że koń jest jeden, a chłopców wyjechało ponad dziesięciu. Ciężkie kroki za drzwiami przyprawiły ją o gęsią skórkę. Logan wstał, zakładając najpierw spodnie i poszedł w stronę drzwi. Zerknął na nią, jakby się czegoś obawiał, ale potem skupił swoją uwagę na poruszającej się klamce. Zacisnął dłonie w pięści, a jego szpony wysunęły się. Były długie na trzydzieści centymetrów. Resa skuliła się na ich widok, ale szybko przywróciła się do porządku, słysząc otwierające się drzwi. Zmierzyła wzrokiem przybysza, który wszedł do środka. Ciemne, skórzane buty. Zielone oczy. Złotawa peleryna. Korona.

Nie... Tylko nie on...

Torn ominął chłopaka i poszedł w jej stronę. Jego oczy, gniewne i ponure, sprawiły, że przełknęła ślinę z przerażenia i zakryła się kocem, jak dziecko, myśląc, że jej nie zobaczy. Drżała i zagryzała mocno dolną wargę. Koc nie był gruby, więc dostrzegła, jak mężczyzna wyciąga rękę, żeby ją odkryć. Nagle się zatrzymała, nie, coś ją zatrzymało. Jego knykcie pobielały w skutek zaciśniętej dłoni Logana na jego przedramieniu.
- Zostaw. - warknął cicho i przymrużył oczy. - Nie waż się jej tknąć.
Ku jej zaskoczeniu, nie krzyczał, lecz mówił spokojnie. Był czujny, jak tygrys, podchodzący swoją ofiarę i szykujący się do ataku. Torn uniósł brew z rozbawieniem i zerknął na niego przez prawe ramię. Dzikość w jego oczach była niemal namacalna. Kopnął go z całej siły, zaskakując całkowicie, po czym zerwał z niej prześcieradło. Przyjrzał się jej uważnie i oblizał nerwowo wargi.

To poniżające...

Logan leżał nieprzytomny pod ścianą, a ona kolejny raz bała się kogoś, kto wydawał jej się bliski. Kiedyś.
- Wstań.

Chwila... On mi wydał polecenie?

Zerka nerwowo na chłopaka leżącego pod ścianą, po czym wstaje, obejmując się ramionami, starając się zakryć większość nagiego ciała. Torn dotknął jej piersi, przyglądając się jej uważnie. Cofnęła się gwałtownie, odsuwając od jego dłoni. Kręciła głową, szepcząc coś nie wyraźnie, ale on przybliżył się.
- Chciałem tego uniknąć, ale nie dał mi wyjścia.
Zostawił ją i podszedł do przebudzającego się Logana. Podniósł go do góry i posadził na krześle, unieruchamiając mu linami nadgarstki i nogi.
- Zapewnię ci darmową rozrywkę, Howlett. - powiedział tak cicho, żeby usłyszał go tylko on. - Zabiłeś Cristiano, przeleciałeś moją podwładną. Tak, dobrze słyszysz. Resa, nie jest moją córką, kupiłem ją od jej rodziców, po czym ich zamordowałem, gdy nie chcieli mi jej oddać na zawsze. - patrzył mu w oczy. - Teraz znasz prawdę, wiesz po co mi ona była. Nie planowałem, żebyś przy tym był, ale skoro tak... Popatrzysz sobie.
- Spróbuj ją tylko dotknąć...
- Chcesz zatyczki do uszu? Będzie krzyczeć. Jęczeć. Bardzo głośno. - uśmiechnął się ironicznie, a następnie zaśmiał, widząc jego przerażoną minę. Wrócił do niej wolnym krokiem, przypominając jej Cristiano.
- Nie, proszę... - po policzkach płynęły jej niechciane łzy.
- Ćśś...
Wpatrywała się w niego z niepokojem, trzęsąc się ze strachu. Mimo adrenaliny pulsującej w jej żyłach, nie była w stanie zareagować. Rozejrzał się po pokoju i dostrzegając krawat Logana, uśmiechnął się tajemniczo. Wziął go do ręki i zakrył jej oczy. Nic nie widziała, przez co wyczulił się jej słuch i węch. Cichy brzdęk sprawił, że rękoma szybko zabrała się zdejmowanie opaski na oczy. Powstrzymał ją, łapiąc je brutalnie i wykręcając za plecy, po czym związał je czymś metalowym. Jęknęła cicho, gdy niespodziewanie wdarł się swoim językiem między jej wargi. To było przytłaczające. Nie mogła nic zrobić.Wyprostowała nogę, żeby odepchnąć go od siebie. Uderzył ją czymś z całej siły, sprawiając, że krzyknęła głośno. Logan zacisnął szczęki, starając się rozerwać więżące go liny. Kierowały nim sprzeczne emocje. Wściekłość i smutek. Ból, promieniujący z ciała Resy. Znieruchomiał, widząc, jak spodnie Torna opadają na podłogę i zbliża się on jeszcze bardziej do dziewczyny. Zamknął oczy, słysząc jej głośne krzyki i jęki, docierające do niego ze zdwojoną siłą. W końcu wszystko ucichło, otworzył oczy i zamarł. Resa miała zamknięta oczy, oddychała ciężko, krztusząc się własnym płaczem. Mężczyzna, stojący tyłem do niego sięgnął po deskę, której użył już wcześniej, gdy zaczęła się bronić. Tego było za wiele. Napiął wszystkie mięśnie, po czym rozerwał liny. Rzucił się z szałem w oczach na Torna, który zupełnie się tego nie spodziewał, bo już miał zadać kolejny, równie bolesny cios. Przebił go na wylot szponami, po czym wsunęły się one z powrotem. Odsłonił oczy księżniczki i przyjrzał się jej ze współczuciem. Wyciągnął dłoń i pogłaskał ją po policzku. Odtrąciła go. Widział, że jest w szoku, ale zupełnie go tym zaskoczyła.
- Nie dotykaj... - wyszeptała, schrypniętym głosem. - Zostaw...

* * *




czwartek, 4 września 2014

Rozdział 37

Resa przebudziła się późnym rankiem, nie otwierając nawet oczu, wyciągnęła dłoń przed siebie w poszukiwaniu Logana. Napotykając na drodze swoich palców, delikatne kolce, uniosła powieki i uśmiechnęła się lekko na widok róży z płatkami w kolorze fioletu.

Moja ulubiona...

Przeciągając się leniwie, wstała z łóżka i owinęła się niebieską koszulą, która leżała na podłodze, jak większość ubrań. Doprowadzając swoje włosy do porządku, zastanowiła się chwilę nad tym, co się stało. Wczoraj o mało nie straciła tego, którego kocha najbardziej. Mało brakowało, a jej ojciec za pomocą swojej gwardii, zabiłby go. Publicznie, poprzez powieszenie. Teraz już miała pewność, że nic ją z Tornem nie łączy. Nawet nie jest do niego podobna. Westchnęła cicho, wpatrując się w odbicie swoich oczu w lustrze, zdała sobie sprawę, że jednak kogoś jej brakuje. Azrael był jedyną osobą, której ufała bezgranicznie, zanim poznała ucznia swojego ojca. Nie, nie ojca. Złoczyńcy, zabójcy i egoisty. Taki właśnie był prawdziwy Torn Indietro. Nie chciała go więcej widzieć. Wbrew pozorom nie uroniła nawet jednej łzy, wspominając najgorsze momenty swojego dotychczasowego życia. Przez to, co przeszła, zmieniła się i to bardzo. Nie płakała z byle powodu, jak dziecko. Nie rozkazywała wszystkim, jak księżniczka. To już przeszłość. Stała się dorosłą i dojrzałą kobietą, która śmiało będzie brnąć na przód w poszukiwaniu swojej rodziny. Odłożyła szczotkę na szafkę przy łóżku i wyszła z domku, trzymając w dłoni różę, uważając na malutkie, niedostrzegalne kolce. Logan z Mattem rozpalali ognisko nieopodal, byli też tam inni najemnicy, którzy pochylili się lekko, dostrzegając ją. Widząc reakcję innych,Logan odwrócił się w jej stronę, a jego czekoladowe oczy spojrzały na nią. Uśmiechnął się lekko, przeczesując dłonią włosy. Kochała, gdy to robił, zdała sobie z tego sprawę właśnie teraz. Wpatrywali się w siebie, milcząc. Przygryzła lekko wargę, a on, jak na zawołanie skierował się w jej stronę. Czekając na niego, nie odrywając nawet na sekundę wzroku, coś sobie uświadomiła. Teraz liczy się tylko jedno.
 Ona i Logan.
 Razem.
 Już na zawsze.

* * *

Będąc już blisko niej, objął ją na poziomie bioder, przyciągając ją do siebie. Na jego ustach znów pojawił się ten niezapomniany łobuzerski uśmiech, który sprawił, że ugięły się pod nią kolana. Bez pośpiechu przybliżył swoje usta do jej warg i złączył je w czułym i delikatnym pocałunku. Wsunęła w jego włosy dłonie i pogłębiła pocałunek, lecz on jej przerwał, odsuwając się nieco i splatając swoje dłonie z jej.

- Nie teraz, Kochanie... - wyszeptał do jej ucha, mrucząc cicho. -  Nie chcę, aby Matt na to patrzył. Zazdrosny jestem. - uśmiechnął się i odgarnął z jej czoła niesforną grzywkę, po czym ucałował ją w nie.
Rozpływała się w jego ramionach, czując, jak budzi się w niej pożądanie. Wystarczyło, że na nią spojrzał, uśmiechnął się, czy też wyszeptał coś do jej ucha, a ona była gotowa zrobić dla niego wszystko.
- Jak się spało? - uniósł prawy kącik ust, patrząc jej w oczy.
- Wyśmienicie.
- Chodź, zjemy coś.
Złapał ją za rękę i poszli w stronę Matta i reszty. Przypomniał jej się pierwszy dzień w tym miejscu, zadrżała lekko, czując szorstkie dłonie na jej ciele. Słysząc męski, spokojny głos. Spięła się i zupełnie zapomniała o tym, gdzie jest. Z koszmaru na jawie, wybudził ją dotyk ciepłej i silnej dłoni na swoim ramieniu i cały strach minął, jak ręką odjął. Logan objął ją szczelniej.
- Wszystko w porządku?
- Tak, oczywiście... - szepnęła, zdając sobie sprawę, że siedzą już przy ognisku. - Po prostu, mam złe doświadczenie z tym miejscem.
Kiwnął głową i podał jej kawałek jakiegoś owocu, którego nie znała. Był smaczny i rozpuszczał się w ustach. Przymknęła lekko oczy, wtulając się w tors chłopaka.

* * *


Obserwatorzy