czwartek, 4 września 2014

Rozdział 37

Resa przebudziła się późnym rankiem, nie otwierając nawet oczu, wyciągnęła dłoń przed siebie w poszukiwaniu Logana. Napotykając na drodze swoich palców, delikatne kolce, uniosła powieki i uśmiechnęła się lekko na widok róży z płatkami w kolorze fioletu.

Moja ulubiona...

Przeciągając się leniwie, wstała z łóżka i owinęła się niebieską koszulą, która leżała na podłodze, jak większość ubrań. Doprowadzając swoje włosy do porządku, zastanowiła się chwilę nad tym, co się stało. Wczoraj o mało nie straciła tego, którego kocha najbardziej. Mało brakowało, a jej ojciec za pomocą swojej gwardii, zabiłby go. Publicznie, poprzez powieszenie. Teraz już miała pewność, że nic ją z Tornem nie łączy. Nawet nie jest do niego podobna. Westchnęła cicho, wpatrując się w odbicie swoich oczu w lustrze, zdała sobie sprawę, że jednak kogoś jej brakuje. Azrael był jedyną osobą, której ufała bezgranicznie, zanim poznała ucznia swojego ojca. Nie, nie ojca. Złoczyńcy, zabójcy i egoisty. Taki właśnie był prawdziwy Torn Indietro. Nie chciała go więcej widzieć. Wbrew pozorom nie uroniła nawet jednej łzy, wspominając najgorsze momenty swojego dotychczasowego życia. Przez to, co przeszła, zmieniła się i to bardzo. Nie płakała z byle powodu, jak dziecko. Nie rozkazywała wszystkim, jak księżniczka. To już przeszłość. Stała się dorosłą i dojrzałą kobietą, która śmiało będzie brnąć na przód w poszukiwaniu swojej rodziny. Odłożyła szczotkę na szafkę przy łóżku i wyszła z domku, trzymając w dłoni różę, uważając na malutkie, niedostrzegalne kolce. Logan z Mattem rozpalali ognisko nieopodal, byli też tam inni najemnicy, którzy pochylili się lekko, dostrzegając ją. Widząc reakcję innych,Logan odwrócił się w jej stronę, a jego czekoladowe oczy spojrzały na nią. Uśmiechnął się lekko, przeczesując dłonią włosy. Kochała, gdy to robił, zdała sobie z tego sprawę właśnie teraz. Wpatrywali się w siebie, milcząc. Przygryzła lekko wargę, a on, jak na zawołanie skierował się w jej stronę. Czekając na niego, nie odrywając nawet na sekundę wzroku, coś sobie uświadomiła. Teraz liczy się tylko jedno.
 Ona i Logan.
 Razem.
 Już na zawsze.

* * *

Będąc już blisko niej, objął ją na poziomie bioder, przyciągając ją do siebie. Na jego ustach znów pojawił się ten niezapomniany łobuzerski uśmiech, który sprawił, że ugięły się pod nią kolana. Bez pośpiechu przybliżył swoje usta do jej warg i złączył je w czułym i delikatnym pocałunku. Wsunęła w jego włosy dłonie i pogłębiła pocałunek, lecz on jej przerwał, odsuwając się nieco i splatając swoje dłonie z jej.

- Nie teraz, Kochanie... - wyszeptał do jej ucha, mrucząc cicho. -  Nie chcę, aby Matt na to patrzył. Zazdrosny jestem. - uśmiechnął się i odgarnął z jej czoła niesforną grzywkę, po czym ucałował ją w nie.
Rozpływała się w jego ramionach, czując, jak budzi się w niej pożądanie. Wystarczyło, że na nią spojrzał, uśmiechnął się, czy też wyszeptał coś do jej ucha, a ona była gotowa zrobić dla niego wszystko.
- Jak się spało? - uniósł prawy kącik ust, patrząc jej w oczy.
- Wyśmienicie.
- Chodź, zjemy coś.
Złapał ją za rękę i poszli w stronę Matta i reszty. Przypomniał jej się pierwszy dzień w tym miejscu, zadrżała lekko, czując szorstkie dłonie na jej ciele. Słysząc męski, spokojny głos. Spięła się i zupełnie zapomniała o tym, gdzie jest. Z koszmaru na jawie, wybudził ją dotyk ciepłej i silnej dłoni na swoim ramieniu i cały strach minął, jak ręką odjął. Logan objął ją szczelniej.
- Wszystko w porządku?
- Tak, oczywiście... - szepnęła, zdając sobie sprawę, że siedzą już przy ognisku. - Po prostu, mam złe doświadczenie z tym miejscem.
Kiwnął głową i podał jej kawałek jakiegoś owocu, którego nie znała. Był smaczny i rozpuszczał się w ustach. Przymknęła lekko oczy, wtulając się w tors chłopaka.

* * *


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy