poniedziałek, 12 maja 2014

Rozdział 6

Melodia ucichła, a ona stała, jak wyrwana ze snu i patrzyła na Logana spod długich rzęs. Uśmiechnął się i pociągnął ją w jakiś kąt, gdzie ledwo go widziała, bo wokół paliły się tylko świece, co dawało romantyczny nastrój. Delikatnie przycisnął ją do ściany, opierając dłonie po obu stronach jej głowy. Bez żadnych gier wstępnych nachylił się do pocałunku. Ich usta już miały się złączyć, lecz on zesztywniał, wyprostował się i spochmurniał. Dopiero teraz była w stanie usłyszeć wrzaski ojca, szedł w ich stronę z tym pozbawionym jakichkolwiek emocji wyrazem twarzy. Wszystko się działo tak szybko, że nie była w stanie zareagować. Torn rzucił Loganem o przeciwną ścianę, rozległ się głośny huk, jakby łamanej kości. Jęknęła, niemal odczuwając jego ból. Jego ciało leżało nieprzytomne na podłodze, a czerwona ciecz rozpływała się na wszystkie strony. Zakryła usta, by stłumić krzyk. Nie zwracała uwagi na ojca, próbującego ją zatrzymać, przypominając sobie odgłos uderzenia, podbiegła do Logana. Dosłownie padła na kolana i drżącymi dłońmi dotknęła jego policzka. Jest lodowaty, stwierdziła z rozpaczą. Oczy momentalnie były pełne łez, nie mogła zebrać myśli, nie mogła wstać i nawrzeszczeć na ojca. Nic się nie liczyło. Jej podświadomość krzyczała jej w myślach, że on żyje, że jutro będzie wszystko w porządku, lecz zdrowy rozsądek kazał jej pobiec bez słowa do pokoju i zapomnieć. Otrząsnąć się z szoku i następnego dnia dowiedzieć się czy przeżył. Wstała, nie patrząc już na nikogo i poszła dumnie do swojej sypialni. Gdy przechodziła przez Salę Pojednania czuła na sobie spojrzenia, współczujące i obojętne. Przemknęła tak szybko jak się dało przez tłum i wbiegła na schody, dotarła do swojej sypialni po kilku chwilach. Zdjęła zakrwawioną sukienkę i usiadła na parapecie. Schowała twarz w dłoniach i pozwoliła łzom wypłynąć, było ich tyle, że po jakimś czasie jej włosy były już wilgotne. Zasnęła, obejmując się ramionami.

***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy