poniedziałek, 12 maja 2014

Rozdział 7

Ocknął się w ciemnym, pełnym wilgoci pomieszczeniu. Z trudem usiadł i rozejrzał się. Zaklął w myślach, orientując się gdzie jest. Cela była pełna szczurów i robaków, przed sobą miał żelazną kratę, a z góry wpadało trochę światła przez małe okienko. Jego czarna koszula była poplamiona zaschniętą krwią, złapał się za głowę i próbował przypomnieć sobie co się z nim wcześniej działo.
- Już się obudziłeś? - uniósł wzrok. Torn patrzył na niego gniewnie, opierając się o ścianę na przeciwko krat.
- Ty mnie tu zamknąłeś?
Jego śmiech echem odbił się od ścian stosunkowo małego pomieszczenia. Podszedł bliżej krat i patrzył na niego z góry, odrobina światła pozwoliła mu dostrzec rozbawienie w jaskrawych, zielonych oczach swojego byłego mistrza. Patrzył na niego z pogardą i wyższością. Co ja zrobiłem, do cholery. Wstał, krzywiąc się lekko z bólu i spojrzał mu prosto w oczy.
- Torn... Nie wiem co zrobiłem, bo nie pamiętam. Wyjaśnisz mi?
- Owszem. - uśmiechnął się kpiarsko - Całowałeś się z moją córką, dostałeś ode mnie w... - zamyślił się - głowę.
O cholera, przypomniałem sobie. Spojrzał na Torna spode łba.
- Wypuść mnie.
- Nie. - jak zawsze. Krótko, zwięźle i na temat. Obrócił się na pięcie i wyszedł, zatrząskując za sobą drzwi.

***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy