poniedziałek, 12 maja 2014

Rozdział 8

Obudziła się, czując dotyk czyjejś ciepłej dłoni na policzku.
- Logan..? - szepnęła, uchylając powieki. Przetarła zaspane oczy i natychmiast usiadła. W jej pokoju stały trzy, nie, cztery osoby. Najbliżej niej, cofający rękę, stał Azrael. Wyższy od niej o głowę, ciemnowłosy z ciemnymi jak mrok źrenicami i tęczówkami. Tuż za nim, drobna blondynka o błękitnych oczach z lekkim uśmiechem na twarzy, zerkająca nerwowo na dwie pozostałe postacie stojące nieco dalej. Gabriel, niezastąpiony, obojętny i opanowany. Wszyscy byli idealni, piękni i dobrze zbudowani, nie wykluczając blondynki. Dostrzegła ruch obok Gabriela, dziewczyna miała na sobie bojówki i luźną koszulkę. Jedno oko miała krwisto - czerwone a drugie szafirowo - niebieskie, oba nie posiadały źrenic. Patrzyła na nią z troską i obawą.
- Co wy tu robicie? - spojrzała błagalnie w błękitne oczy jednej z postaci - Sanne, powiedz mi po co przyszliście.
- Bo widzisz... - desperacko szukała wsparcia u Azraela.
- Zabieramy cię ze sobą. - powiedział bez owijania w bawełnę.
- Nigdzie z wami nie idę. - wstała i wyprostowała się.
- Res, posłuchaj. - Gabriel przeczesał spokojnie swoje jasne włosy i podszedł do niej, patrząc na nią bursztynowymi oczami - Jesteś w niebezpieczeństwie, a na odległość nie jesteśmy w stanie cię bronić. To dla twojego dobra.
Patrząc w jego oczy, powoli się rozluźniała, zdając sobie sprawę, że używa jednego z zaklęcia wpływu. Potrząsnęła głową i uparcie stała na miejscu. Zerknęła na Azraela, on zawsze stał po jej stronie, zawsze jej pomagał. Teraz też musi.
- Azraelu, proszę... - szepnęła.
- Przykro mi. - bezradnie opuścił ramiona.

***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy