- Caelm evellienn! - Matt uniósł brew, słysząc starszą mowę, którą mało kto się w tych czasach posługiwał. - Cisza! - wrzasnął jeden z mężczyzn, który stał obok gońca.
Ludzie zebrani wokół ucichli natychmiastowo, a ich twarze zwróciły się w stronę uzbrojonych mężczyzn. Posłaniec rozwinął przed sobą rulon papieru z królewską pieczęcią i odchrząknął.
- Nasz miłościwy król Torn Indietro... - zaczął powoli. Głos miał donośny, nie musiał krzyczeć. - Wyznacza nagrodę czterech tysięcy sztuk złota za odnalezienie i przyprowadzenie, żywego, bądź martwego, Logana Howlett'a. Osobnik ten jest niebezpieczny i potrafi zabić bez żadnych skrupułów.
Matt zacisnął dłonie w pięści i zawrócił konia, ponieważ nie miał ochoty słuchać dalej. Kątem oka dostrzegł okapturzoną postać. Spod kaptura patrzyły na niego bursztynowe oczy. Chłopak przyjrzał się bardziej i zobaczył jasne kosmyki długich włosów. Ewidentnie się mu przyglądała.
Westchnął i pojechał dalej, rozmyślając o tym, co usłyszał. Jego brat był skazany na śmierć, a on nawet nie wiedział, gdzie Logan się znajduje. Musiał jak najszybciej go odnaleźć, ale najpierw popędził klacz w stronę karczmy na obrzeżach miasta, gdzie miała czekać na niego Alice.
* * *
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz