sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział 34

Logan otworzył ciężkie powieki i rozejrzał się dyskretnie. Przyglądał mu się mężczyzna w zbroi na której widniały pazury tygrysa. Gwardzista podszedł bliżej i złapał ręką za jego włosy, zacisnął ją mocno i pociągnął do góry. Wpatrywał się w niego obojętnym spojrzeniem, mrużąc lekko oczy.
- Nigdy nie myślałem, że cię dorwę, bleidd... - zaczął, zmuszając chłopaka, by spojrzał mu w oczy.
Logan dopiero teraz zdał sobie sprawę z kim ma do czynienia, więc milczał, nie chcąc oberwać.

Ethan. Łowca głów.

Spuszczając wzrok na swoje stopy, zorientował się, że klęczy w kałuży swojej krwi. Jego koszula leżała gdzieś obok, pokrwawiona i podarta. Po biczu, którego nie pamiętał, zostały duże blizny na torsie, ramionach i plecach. Nadal był skrępowany, co jeszcze bardziej pogarszało sytuację. Starał się coś wymyślić, lecz ból głowy bardzo mu w tym przeszkadzał. Nie unosząc wzroku, myślał tylko o jednym. Księżniczka. Jej fiołkowe oczy i bujne, pałające ognistym blaskiem włosy. Delikatna cera i gracja z jaką się porusza. Smukłe, aczkolwiek lekko umięśnione ciało.
- ... i tak zawiśniesz. - Logan zacisnął szczęki, słysząc ostatnie słowa, wyłapane przez niego z długiego monologu Ethana. - Za dwa dni.
Łowca puścił jego głowę, przez co wpadł twarzą w kałużę krwi. Liny, którymi został związany, utrudniały mu utrzymacie równowagi. Jedyne, co mógł zrobić, było przewróceniem się na bok. Ta pozycja choć odrobinę poprawiała jego położenie. Zastanawiał się, czy ktoś po niego przyjdzie. Przeklął się w myślach za to, że nie mówił nikomu dokąd jedzie. Jak mają go znaleźć, skoro nie wiedzą gdzie szukać. Uparcie wpatrywał się jedną ze ścian celi. Tym razem Torn wtrącił go do lochów, znajdujących się w piwnicach pod zamkiem. Teraz już miał pewność, że zostanie z tym sam. Po ostatnich zdarzeniach nawet Łowcy tu nie przyjdą. Jedyna nadzieja w Chloe, ale nie mógł mieć pewności, że akurat ona go uratuje. W głębi duszy wolał, żeby zdobyła krew feniksa. I ocaliła księżniczkę. Tak, tego chciał z całego serca. Nic się więcej nie liczyło. Był tak wyczerpany, że nawet ból nie przeszkodził mu w zaśnięciu przy monotonnym kapaniu wody z sufitu.







* * *

Chloe gnała przez las, rozmyślając nad tym, co się stało. Kątem oka zerknęła na szklane naczynie, zawieszone na cienkim łańcuszku przy jej szyi. W małej, szklanej fiolce znajdywała się szkarłatna ciecz. Dotknęła jej dłonią i zadrżała lekko, czując niemal parzące ciepło. Zwolniła, widząc królewską służbę i narzuciła kaptur na głowę. Ich spojrzenia wypalały w niej dziury na wylot.

 Syknęła cicho i zmierzyła wszystkich wściekłym spojrzeniem, a przynajmniej połowa ich odwróciła wzrok. Mijając gwardzistów, uważnie przyjrzała się ich myślom, które aż prosiły się o ich odczytanie.

"Za dwa dni mają go powiesić." - myślał jeden, który opierał się o mur plecami.

"To już jego koniec." - druga myśl dobiegła do niej z głowy wysokiego gwardzisty, który jako jeden z nielicznych nadal się w nią wpatrywał.

Logan, pomyślała, to o nim myślą. Popędziła swoją klacz na obrzeża miasta. Zeskoczyła z niej, dojeżdżając do swojej skromnej chaty i zaprowadziła ją do szopy. Nie przestając myśleć o Loganie, zamknęła ją w boksie i poszła do swojego pokoju. Szklaną fiolkę nadal trzymała przy sobie, bojąc się, że może ją zgubić. Usiadła na swoim, nieco za twardym, łóżku i schowała twarz w dłoniach. Musi zdecydować, jak połączyć ze sobą wszystkie części układanki, aby ocalić zarówno życie księżniczki, jak i Logana. Był jeden problem. Duży problem, pomijając fakt, że zostały jej tylko dwa dni. Ktoś musiał oddać swoją duszę dla Resy, a nie mogła pozwolić na to by był tą osobą chłopak, który przyszedł do niej po pomoc. Ktoś musi się poświęcić.
Tak przecież postępuje rodzina, a z tego co wiedziała księżniczka ma brata i siostrę. Któreś z nich musi się zgodzić, ale nie ma zamiaru zbyt długo nalegać. Ta inicjatywa musi wyjść od nich, inaczej nic z tego nie wyjdzie. Położyła się i powoli opuściła powieki, wiedziała, że długo nie będzie spała, ale chciała zasnąć, chociaż na dwie godziny i przez ten czas o niczym nie myśleć, bo rzadko miewała sny. Tylko czasem, prorocze, ale nawet na takie nie miała chęci. Zasnęła, trzymając w dłoni eliksir.

 * * *



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy