czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 35

Chloe uniosła swoje ciężkie powieki, czując na twarzy promienie słońca. Z ulgą zauważyła, że szklana fiolka nadal spoczywa przy jej szyi. Zasypiając, ułożyła w głowie plan, który miała zamiar wprowadzić dzisiaj w życie. Zarzuciła na siebie grube futro, które opadało na ziemię. Wyszła na zewnątrz i zadrżała lekko, czując niemal porażający chłód. Westchnęła, widząc, że jej klacz jest jeszcze wyczerpana po wczorajszej wyprawie po eliksir. Zerknęła w kąt szopy, gdzie stał o wiele wyższy i bardziej masywny ogier. Jego żółte ślepia wpatrywały się w nią obojętnie, sprawiając, że znieruchomiała na jakiś czas. Zrobiła krok w jego stronę, lecz on nadal stał w bezruchu.
Przerażasz mnie...

Dopiero, gdy odwrócił wzrok, odważyła się wejść do boksu. Powoli, obawiając się jego reakcji, osiodłała go i wsiadła na niego. Odetchnęła, czując spokojne bicie jego potężnego serca. Zarzuciła kaptur na głowę, a zwierzę ruszyło bez otrzymania komendy. Już po chwili wyjeżdżała przez bramy miasta. Docierając do lasu, zaczęła wysyłać silne impulsy, zużywając ogromną ilość energii. Zero odzewu.

Cholera.

* * *

Całował ją niemalże wszędzie. Składał pocałunki na jej szyi, a wtedy czuła się, jak w bajce. Chciała, żeby to się nie kończyło, już nigdy. Logan doskonale wiedział jak ją zadowolić. Usiadła na nim i oparła ręce o jego tors, po czym nachyliła się, a on po raz któryś złożył na jej ustach namiętny pocałunek, wywołujący dreszcze na jej skórze. Wodził rękami po jej plecach, a kiedy natknął się na rozpięcie od sukienki, oderwała się gwałtownie. Przerwała mu, mówiąc, że nie jest gotowa. Pokręcił głową, dając znak, że zrozumiał i nic na siłę. Położyła się na jego torsie i złapała go za rękę. Jego czekoladowe oczy obserwowały każdy jej ruch, a usta powtarzały w kółko tą samą melodię, w której wyznaje jej miłość.
 Obudził się, dysząc i rozejrzał. Z rozczarowaniem stwierdził, że to był tylko sen. Był tak realny, że nie dziwił się ze swojej pomyłki. Jego serce biło szybciej niż zwykle, a usta miał rozchylone. Zamknął oczy, czując ogarniającą go pustkę. Odgłos ciężkich kroków przywraca go do rzeczywistości. Ethan wchodzi do jego celi, uśmiechając się podle, podchodzi do niego i kopie go z całej siły w żebra. Logan zaklął siarczyście i splunął krwią, kuląc się z bólu.
- To twój ostatni dzień... - zaśmiał się łowca.
- Wy... - urwał w połowie, czując kolejne uderzenie, tym razem o wiele silniejsze. - Wiesz, że Matt się zemści? - warknął cicho.
- Wayland caen me a'baeth aep arse! - wrzasnął gniewnie, podnosząc go z ziemi i przyciskając do ściany. Swoje silne dłonie zaczął zaciskać na jego szyi. - Pilnuj się, bleidd. 
Puścił go i wyszedł, a on opadł na ziemię, krztusząc się i oddychając z trudem. Jego życie legło w gruzach, dosłownie. Z jego pozytywnego nastawienia do życia nic już nie zostało. Jedyne, co go pocieszało to fakt, że razem ze śmiercią, skończy się jego cierpienie. Sam siebie nie poznawał. Nic go nie obchodziło. Bez żadnego wyjątku.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy